UWOLNIJ KSIĄŻKI

przeczytaj i podaj delejMimo całej mojej miłości do upraszczania życia, dążenia do mega slow life’u i walki o minimalizm z moją Rodziną w Naszym Domu książki są jedną z tych rzeczy, których nie potrafię uwolnić i ciągle brak mi na nie miejsca.

Mam dużo książek – do czytania, do rozwoju, do pracy. Czy są mi wszystkie potrzebne? NIE. Czy wszystkie przeczytałam? Oczywiście, że NIE. Czy z nich korzystam? NIE zawsze, czasem do niektórych wracam, do zawodowych chyba najczęściej sięgam. Rozwojowe są oklejone karteczkami postit, indeksami i mają notatki, niektóre mają dużo notatek (i tych nie pożyczam, to zbyt intymne).  Czy zajmują dużo miejsca? TRUDNO powiedzieć, każda półka w dwóch rzędach, w jednej witrynie. Dużo czy mało – nie wiem. Zależy. Część mam w szkole, część w pracy, niektóre takie stare, co to na bank już się do nich nie zajrzy (np. ze studiów) – w piwnicy. Ale żadnej nigdy nie wyrzuciłam.

Zmniejszenie dochodów spowodowało, że naprawdę nie kupuję praktycznie książek – w tym miesiącu kupiłam jedną jako wstęp na konferencję – ale to była pierwsza książka od września! I nie była standardowym zakupem. Brak kasy znacznie weryfikuje moje potrzeby i zachcianki, również w stosunku do książek. Uświadamia również, że impulsywne zakupy tylko dlatego, że ktoś w sieci poleca nie są koniecznie zakupami dobrymi. Podobnie jak kupowanie książek po okładce.

Rozważam nawet zapisanie się do biblioteki, ale mam jeszcze tyle książek, które czekają w kolejce, że na razie nie jest to dla mnie priorytetem i koniecznością. Wiem też, że czytanie jest u mnie na tyle sezonowe, na ile ogłaszane są różne nabory na dofinansowanie projektów, bo tym się głównie w wolnym czasie zajmuję-pisaniem wniosków aplikacyjnych. Czytanie książek jest dla mnie trochę jak nałóg – jak już zacznę to czytam aż skończę, a jak mam pracę, to zaniedbuję wtedy pracę. W związku z tym, jak wiem, że jest do napisania projekt, nie zaczynam książki. Gdybym miała taką z biblioteki byłoby mi głupio, że komuś ją odbieram, nie czytam, a jedynie trzymam na półce. Zlecenia na projekty są na tyle nieregularne, że naprawdę trudno przewidzieć, kiedy przyjdzie mi wyjąć sobie z życia 3-4 dni albo 2 tygodnie (w zależności od projektu).

Książka = papier i obciążenie w dłoni

Jestem z tych ludzi, dla których książka = papier i obciążenie w dłoni. Nigdy nie próbowałam żadnych e-booków bo to dla mnie osobiście profanacja literatury. Chyba nie przeszłoby mi to mentalnie. Albo – jeszcze nie dojrzałam. Nie oceniam, nie mówię, czy są super czy beznadziejne – po prostu wybieram książkę w papierze. Pokolenie gimnazjum pewnie nie rozumie, ale nie dbam o to.

Chodzi mi tylko o to, abyście zrozumieli, że dla mnie książki to emocje, wspomnienia, zapach jeziora, konkretny krajobraz za oknem pociągu albo twarz konkretnej osoby, od której otrzymałam jakaś książkę, albo dla której pożyczona ode mnie książka była w jakiś szczególny sposób ważna. Mam i ja takie pożyczone książki. Mam na półce również takie, które pożyczone stały się dla mnie tak bardzo ważne, że kupiłam sobie osobisty egzemplarz.

Lubię książki. Oceniam ludzi po książkach, które mają w domu. Nie chodzi o tytuły, to nie jest istotne, ale o to, że ludzie mają książki, że mają na nie konkretne, specjalnie przeznaczone miejsce, bo to znaczy, że są one dla nich ważne. Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wywarła na mnie witryna z książkami w domu mojej znajomej. Był to pierwszy od bardzo dawna dom, w którym widziałam AŻ TYLE książek na SWOIM miejscu. Pamiętam też bardzo dobrze domy, w których nie dostrzegłam książek. Taka fanaberia, jedna z tych, że knajpy oceniam po toaletach i barszczu z kołdunami.

Naczelna zasada 3P minimalistów nie odnosi się do książek (u mnie)

Tak czy siak, ograniczam w domu wiele, stosując podobno naczelną zasadę minimalistów, tzw. 3P, czyli odgruzowując życie zostawiać tylko rzeczy praktyczne, piękne albo pamiątkowe. No z naszej rodzinnej biblioteczki to trudno byłoby naprawdę wszystkie książki dopasować do tej zasady. Co Więcej, myślę, że około 60-70% posiadanych w naszym domu książek żadnej z tych zasad nie spełnia. A jednak nie potrafię, nie mogłabym i nie chcę się pozbywać żadnej, nie przemawia za mną argument ani finansowy – sprzedać, i mieć na nowe książki, ani wartości dodanej w postaci wolnego miejsca, ani zachęta wymiany na inne. Nasze książki, to dla mnie po prostu nierozerwalny ze mną element naszego życia. Naszego, albo tylko mojego – różnie. Książka to książka. Książki są dla mnie trochę jak fotografie – no po prostu nie da się wyrzucić, oddać, zamienić.

Przeczytaj & Podaj dalej

Chciałam Was dzisiaj zachęcić do udziału w pewnej akcji, którą zorganizowały dwie wspaniałe blogerki Magda z Save the Magic Moments i Kasia z Book & Babies. Ja nie chcę się rozstawać z książkami, które mam, ale może Wy nie macie takiego sentymentalnego podejścia i cała akcja przypadnie Wam do gustu i wiele osób z tego skorzysta.

Dziewczyny zapraszają na wielką książkową wymianę w ramach wiosennego odkurzania półek i robienia porządków! Koniecznie 1 kwietnia zajrzyjcie na ich strony albo już dzisiaj na fejsbukowe wydarzenie https://www.facebook.com/events/1686893131575404/

I jeśli możecie – podajcie dalej.

 Kaśka

Dodaj komentarz