Ustal granice, życie nie jest tylko po to, by pracować za darmo

guitar-case-485112_960_720-1Ostatnio w kilku miejscach w blogosferze i różnych grupach wsparcia natknęłam się na temat tego, czy pracować za darmo, a jeśli tak, to dlaczego i jak długo?

Być może wywołam burzę lub jałową dyskusję, a może wyciągniemy z tego jakieś konstruktywne wspólne wnioski i wskazówki na przyszłość.

Bo praca za darmo ma swoje granice

I każda z nas powinna mieć je z góry ustalone, jako granice bezwzględne, nieprzekraczalne, nieelastyczne, nienegocjowane. Jeśli nie z klientem, czy zleceniodawcą to z sobą samą. W końcu albo chcesz zarabiać pieniądze, albo chcesz pracować charytatywnie bez szans na zarobek. Jeśli chcesz pierwszą opcję – daj sama sobie szansę! Praca za darmo, to niestety, ślepy zaułek, w którym można trafić na niejednego drania.

Korzyści z ustalenia granic:

  1. Szacunek (do siebie).
  2. Szacunek klientów i otoczenia.
  3. Więcej czasu i energia na inne projekty.
  4. Możliwość „wyhaczenia” prawdziwej okazji!
  5. Większy zarobek lub zysk.

Jakie są Twoje koszty utraconych korzyści?

Zastanów się, na ile Twoje darmowe działanie jest rzeczywiście darmowe. Darmowe nie oznacza wyłącznie tego, że nie dostajesz zapłaty. Zwróć uwagę na koszty, które ponosisz (np. dojazd, przesyłkę pocztową, koszt wydruku materiałów promocyjnych), policz tzw. koszt utraconych korzyści (jeśli nie robiłabyś teraz A to robiąc B mogłabyś w tym samym czasie….) – tak robi każda firma, która kalkuluje ryzyko inwestycyjne, zastanów się, czy inwestycja (energii, czasu pieniędzy) jest warta tego działania, za które nie dostaniesz ani grosza (a czasem nawet nie dostaniesz dobrego słowa).

Nie dotyczy wolontariatu

Wolontariat to dobrowolne, charytatywne oddawanie swojego czasu, energii, serca, siły, słów i myśli innym ludziom. Wolontariat co do zasady jest dobrowolny (chyba, że prace społeczne są za karę) i bezinteresowny. Tyle w tym temacie.

Nie dotyczy praktyk

Mam na myśli praktyki (np. studenckie) czy staże zawodowe. O ile nie uczestniczysz w unijnym projekcie dotowanym z EFS i obejmującym płatne formy wsparcia w postaci praktyk czy staży lub w jakimś krajowym programie wspierającym np. osoby bezrobotne, wykluczone czy 45+, to zakładam, że nie dostajesz wynagrodzenia za praktyki czy staże.

To również są formy bezpłatne, choć już nie tak bardzo dobrowolne (bo np. niektóre kierunki kształcenia na poziomie szkoły ponad gimnazjalnej czy na studiach wymagają tego w programie). Ze stażami czy praktykami to jest tak, że w dużej części same się na te staże czy praktyki prosimy i nieco nielogiczne jest to rozczarowanie, że pracodawca nie płaci za to.

Jeśli naprawdę myślisz, że praca przez rok za darmo może skutkować zatrudnieniem jeśli tylko jeszcze bardziej się postaracie – to niestety BŁĄD. Gdyby pracodawca chciał Was zatrudnić i mieć u siebie w zespole – zrobiłby to po podstawowym czasie, albo porozmawiałby już w trakcie z Wami na ten temat. Poświęcanie się w oczekiwaniu na TEN DZIEŃ jest zwyczajną stratą czasu, energii i osobowości, która miałaby szanse rozwinąć się w tym czasie na bardziej podatnym gruncie. To również frustracja i coraz głębsze poczucie beznadziejności. Czy pracodawca będzie rzeczywiście bardziej Cię cenił i szanował? Doświadczenie-owszem jest bardzo ważne, w większości firm. A co z CV? Co mówi o Tobie wskazówka, że przez 4 ostatnie lata odbywałaś DARMOWE staże i praktyki? Masz całkowitą rację, to, że nabyłaś doświadczenie … też.

Oddawanie swojej energii i czasu za darmo poza godzinami pracy

Dawanie swojej energii (i czasu) za darmo poza godzinami pracy – nie mówię tu o pracy w korporacjach, gdzie jest to wpisane poniekąd w kulturę organizacyjną (i w pensję). Mówię o takich przypadkach, że szef po prostu zleca coraz więcej zadań poza tymi, które masz w zakresie obowiązków, a Ty (być może z lęku przed utratą pracy, być może w wyniku niezdrowej zespołowej rywalizacji) bierzesz na siebie to i jeszcze więcej, a w między czasie „ogarniasz” swoje standardowe zadania i obowiązki.

Robienie za darmo za kogoś

„Odwalanie” za darmo roboty za kogoś, kto w tym czasie w zasadzie nic innego, ani pożytecznego nie robi, czyli… skutek braku asertywności. W tym samym nurcie jest wykonywanie pracy, za którą inni dostają wynagrodzenie, a Ty nie (i nie jest to wolontariat). Ile razy występowałaś w roli „gościa”, podczas gdy inni „goście” dostali za to honorarium?

Towarzyskie uprzejmości

Kolejny przykład to wykonywanie swoich prac (np. rękodzieło albo praca umysłowa, fizyczna) w ramach towarzyskich uprzejmości, wzajemnej pomocy (która masz czasem wrażenie jest tylko jednostronna i nie odwzajemniona), znajomości (np. po kosztach albo i taniej).

Budowanie swojej marki

Kolejną grupą są działania, które mają pomóc nabrać doświadczenia, zbudować markę itp. itd. Tutaj mam najwięcej do powiedzenia, bo mam dużo takich doświadczeń – i tutaj najmocniej przestrzegam i wskazuję na gruntowną analizę sytuacji, obiektywną ocenę bilansu daję / otrzymuję w zamian oraz ustalenie sobie granic etycznych. Dlaczego etycznych? No bo po ich przekroczeniu ludzie uznają Cię za desperatkę, która nie szanuje siebie i rozmienia swój talent na drobne.

Nie możesz bez przerwy występować za darmo, prowadzić za darmo szkoleń, pisać za darmo projektów, książek, artykułów, robić coś „na próbę” po raz enty – no bez przesady naprawdę się opamiętaj już. Jeśli już dajesz jakieś próbki swojej pracy, to określ dokładnie, jak obszerna ma być ta próbka.

Rekomenduję podpisywanie umów – umowa nie musi się wiązać z zapłatą za wykonaną pracę – chodzi o to, żebyś była „bezpieczna” i abyś miała pewien komfort w sytuacji, gdy nagle zleceniodawca zaczyna poszerzać zakres próbki, a Tobie (bo już się napracowałaś i emocjonalnie zaangażowałaś) trudno jest się wycofać, odmówić, boisz się, że jak powiesz NIE to nici z (ważnych) referencji, stałego zlecenie itp. Taka psychologiczna pułapka.

A może być i tak: „Skoro już pani zrobiła to i to, to jeszcze pomogłaby pani nam w tym i tamtym” – i tak przez kilka miesięcy (albo lat). W niewielu naprawdę przypadkach darmowe próbki (a już kolejne to na pewno nie) przekładają się na zlecenia – zasada taka sama jak z praktykami i stażami – albo ktoś się na Tobie pozna i Cię chce (i Twoich usług, wiedzy, doświadczenia itd.) albo nie. Jeśli tak – nie będziesz musiała się poniżać dziesiątą darmową akcją próbną. Dostaniesz zlecenie od razu. Ja sama rzadko robię więcej niż 2 razy coś za darmo dla tego samego potencjalnego klienta.

Autopromocja

W tym aspekcie muszę zwrócić jeszcze uwagę na granice dawania za darmo by się wypromować, by finalnie coś sprzedać – nie może być tak, że ludzie postrzegają Cię jako tą, która nie bierze opłat za swoją pracę. Niech darmowe szkolenie, darmowy artykuł, dostęp do promocji będzie totalną okazją, taką nie do przegapienia.

Swego czasu robiłam bardzo dużo za darmo bo chciałam, aby moje nazwisko, aby firma była znana, wierzyłam, że to jak się ludziom opatrzy czy osłucha nazwa to oni zapragną kupić. Budowałam markę swoimi rękami, swoją pracą, energią, czasem. Niestety – nie tędy droga. Na nic zdało się to wszystko, bo popełniłam karygodny błąd – nie zbadałam dokładnie popytu. A popytu nie było. Zaślepiona genialnością swojego pomysłu, brakiem konkurencji na rynku wyimaginowałam sobie grupy docelowe i popyt. Na moje darmowe szkolenia ludzie przychodzili, ale sprzedaż firmowych produktów niestety nadal była zerowa. Nawet zainteresowanie było zerowe. (szkolenia były ok. – żebyś nie pomyślała, że to pewnie wina szkoleń).

Chcąc współpracować z jedną firmą szkoleniową, wysłałam do nich CV, a potem przez kilka lat robiłam programy na każde od nich zapytanie (nigdy mi niczego nie zlecili).

Zrobiłam kiedyś dawniej swój pierwszy e-kurs – darmowy oczywiście – zapisała się kilkanaście osób, ale w sumie tylko 14% wzięło w nim czynny udział, a niewiele ponad 60% otwierało maile ode mnie. Ok., to mogło być nieciekawe. Ale w takim razie, po co się w ogóle zapisywać?

Doradzam, o czym pewnie wiecie, również przedsiębiorcom – od jakiegoś czasu ograniczyłam ilość „darmowych” spotkań na omawianie w kółko tego samego – inwestycja w klienta to 2 góra 3 spotkania, jeśli po 3 spotkaniu (ale czasem wiem już po 2) proces sprzedaży nie zamyka się umową nie gadam więcej za darmo (niektórzy kontaktują się też mailowo czy przez telefon – dotyczy tego samego). Poważnie – te spotkania, telefony, odpowiedzi na maile, czas poświęcony na ich przygotowanie, energia do rozważania sytuacji, możliwości itd. są cenne. Mogłabym w tym czasie fizycznie zarabiać pieniądze. Pogadać i pogdybać może sobie taki Klient z koleżankami przy kawie lub z kolegami przy szklaneczce ginu z tonikiem. Szanuję czas swój i swoich klientów. Albo ktoś chce współpracy albo nie chce.

Z tego wszystkiego wyciągnęłam jeden ważny wniosek: jak ktoś ma coś za darmo to tego nie docenia, łatwo mu z tego zrezygnować, zawsze to darmowe przegra z atrakcyjniejszym, ważniejszym czy pilniejszym zadaniem.

Co warto robić za darmo?

  1. To, co kochasz – możesz się z tym pokazywać ludziom, możesz ich uczyć, pomagać – czasem rykoszetem można nawet na tym coś zarobić, zdobyć klienta, zlecenie.
  2. To, na czym Ci zależy – np. bardzo chcesz wziąć udział w jakiejś konferencji a nie stać Cię na nią to możesz się zgłosić jako prelegent (i zaproponować) – generalnie jeśli Ty się zgłaszasz do darmowej pracy – możesz mieć z tego korzyści, ale raczej wystrzegaj się, gdy jakiś „łowca” proponuje Ci, ze jeśli zrobisz coś za darmo, to on Ci coś w zamian da…
  3. To, co jest zgodne z Twoimi przekonaniami, systemem wartości, kodeksem moralnym, kręgosłupem czy jak inaczej to sobie nazwiesz – bo wówczas w ogóle CI nie przeszkadza, że robisz to za darmo
  4. Działania / projekty, które mają odroczony w czasie efekt (również finansowy) – np. napisze projekt na budżet obywatelski, albo na szkolenia, o ile później będę mogła je poprowadzić, albo koordynować projekt, rozliczać go itp.
  5. Barter – to naprawdę dobrze działa, jeśli nie masz za dużo wolnych środków, a chciałabyś coś mieć (ja np. bardzo chcę mieć profesjonalne zdjęcia, dlatego zrobię znajomemu nową stronę WWW, a on mi zrobi kilka ujęć biznesowych i prywatnych, abym miała do autopromocji, bloga, strony itd.). Pamiętaj jednak, że wymiana: napisz 5 artykułów a dostaniesz darmową prenumeratę nie do końca jest fair (chyba, ze bardzo CI zależy na prenumeracie).
  6. Pomagać innym – ale! nie wszystkim – nigdy np. nie wzięłabym pieniędzy za moją pracę od rodziny czy bardzo bliskich znajomych (chociaż od innych klientów biorę i to czasem wcale nie małą). Uważam, że Rodzina i Przyjaciele to dwa filary egzystencji społecznej. Moja moralność nie pozwoliłaby wziąć mi za taką pracę kasy. Napisanie wniosku o dofinansowanie, zrobienie szkolenia czy doradztwa indywidualnego, organizacja konferencji, zorganizowanie urodzin czy ślubu – nie wchodzi w grę. Z przyjemnością i radością to zrobię.
  7. Dawanie próbek – dla pozyskania klienta, na którym mi zależy czy referencji – TAK, ale tylko raz. Raz a porządnie, z pełnym zaangażowaniem i sercem. Albo mnie pokocha, albo będzie chciał mnie wykorzystać.

Co Twoim zdaniem warto robić jeszcze za darmo? Gdzie leży granica?

Kaśka

 

PS. Artykuł powstał dla portalu kreatorkajutra.pl 

Dodaj komentarz