Trener jak kasjer w markecie czy Trener z misją edukatorską?

trener biznesu

Wstęp

To będzie krótka refleksja TRENERA powiązania z refleksją pogłębioną na blogu unijnym (w odniesieniu do tego, co nam zrobił POKL).

Kim jest Trener?

Kim jest Trener biznesu? Kim jest Trener umiejętności personalnych? Kim jest Trener umiejętności komunikacyjnych? Trener jest w dzisiejszych czasach nikim, a przynajmniej za nikogo się uważa. Taką mam refleksję analizując kilka ostatnich wydarzeń w moim życiu, takich jak: przegranie kilku fajnych szkoleń oraz udział w komisjach przetargowych lub zespołach oceniających oferty. Sytuacja woła o pomstę do nieba (cokolwiek to znaczy). Trener jest nikim. Trener jest wyrobnikiem. Trener jest niekompetentnym i beznadziejnym uczestnikiem szkolenia monitorującym listę obecności.

Dlaczego tak sądzę?

Ludzie, no przecież nie może być tak, że pracujecie za darmo. Rozumiem studenci – wolontariat. Rozumiem pierwszy rok na rynku. No rozumiem nawet drugi. Ale … jak można nazywać siebie „TRENER czegoś tam” jak się pracuje za 20 zł na godzinę? Niektórzy wykazują szerokie wykształcenie, głębokie kilkutysięczne (ilość godzin zrealizowanych szkoleń) doświadczenie i do cholery piszą, że TRENER pracuje za 23 zł brutto za godzinę. WTF?

Moje pytanie brzmi: Czy po to tyle lat pracujecie na swoje nazwisko? 

Wg mnie, w mojej opinii, TRENER powinien się cenić. No bardzo proszę: absolwent (wykształcenie kierunkowe minimum 1 kierunek), dodatkowo studia podyplomowe (rozszerzające to kierunkowe), kursy i szkolenia rozwijające umiejętności i pogłębiające wiedzę (czyli rozwijające kompetencje), do tego wieloletnie doświadczenie (sięgające naprawdę tysięcy godzin pracy na sali szkoleniowej – rzetelnej pracy a nie naciąganych szkoleń) i taki trener, w mojej opinii ekspert, składa ofertę na przeprowadzenie szkoleń za 23 zł brutto za godzinę. Ja nawet jestem skłonna zrozumieć tak zwany efekt skali – bierzesz 100 takich samych szkoleń, masz już materiał, ankiety,  program, scenariusz szkolenia, akcesoria do ćwiczeń, oferta jest na kilka grup – no ale UFFFF – zbrakło mi słów (a to się naprawdę rzadko zdarza).

Trener z misją?

W naszej szkole trenerów, na moich zajęciach, niosę nauki ogarek – kształcę trenerów, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą i mają misję. Trener – edukator. EDUTRENER. Trener, który wchodzi na salę szkoleniową po to, aby NAUCZYĆ ludzi. Podzielić się wiedzą. A nie po to, żeby zarobić TYLKO NA ZUS. Jeśli chcesz mieć ZUS i najniższą krajową idź na etat gdziekolwiek. Sio z rynku szkoleń! Przecież i tak jako trener na działalności nie płacisz zwiększonych składek??? No nie, mylę się? Przecież i tak pracujesz za głodowe stawki. Jeśli chcesz rutynowo odhaczać listę zadań na co dzień to … po co się męczyć? Rozpoznawanie potrzeb, programy szkoleń, ankiety, testy, materiały, dojazdy, noclegi, koszty składania ofert, spotkania z klientami, dojazdy, odjazdy, przejazdy …. liczysz czasem takie koszty, Trenerze?

Kształć się trenerze!

A może warto byłoby zagłębić się trochę w zagadnienie ekonomiki prowadzenia biznesu? Może pomyśleć nad wyceną oferty? A może w zagadnienia tzw. personal brandingu? Rozważcie to – jako trener powinieneś się orientować, drogi Trenerze, jak prowadzić swój biznes. W szczególności, jeśli firmujesz to swoim nazwiskiem. W głowie mi się nie mieści, że te lata kształcenia i samorozwoju naprawdę są tak nisko przez Ciebie oceniane. A w zasadzie wyceniane. Jak to jest możliwe?

Co się stało z rynkiem szkoleń?

Kiedy zaczynałam moją pierwszą pracę to patrzyłam na trenerów z podziwem – naprawdę. Fascynowało mnie to, że trener to freelancer. Zarabiał tyle kasy! (nie bądźmy hipokrytami, kasa jest ważna, a konsumpcjonizm rządzi naszym życiem – moim na pewno). Że za kilka szkoleń można było kupić nowy samochód. Że wystarczy pracować kilka dni w miesiącu (teraz miałoby to dla mnie pierwszeństwo)!!!! Kurcze – no trener to był ktoś. I wiedziałam w zasadzie od samego początku, że chcę być trenerem (tak, tak, kasa była również powodem). Ale rynek się zmienił. Nie konkurujemy już jako trenerzy doświadczeniem i programami czy metodami – konkurujemy ceną. Co drugi to trener, coach… Rety (jak mówi moja przyjaciółka od beta – cześć Ola!) co się stało z rynkiem szkoleń? No kiedyś było nas znacznie mniej, jakość była wyższa i rynku dla wszystkich starczało… Ale może po prostu zleceniodawcom też nie powinno być wszystko jedno, kto poprowadzi szkolenia?

Zastanów się nad mechanizmem…

Cena, szczególnie w zapytaniach i przetargach, jakich teraz mnóstwo ze względu na zalew szkoleń unijnych i obligatoryjne stosowanie PZP lub zasady konkurencyjności, rządzi. Tylko mechanizm jest taki – obniżamy cenę, aby wygrać. Obniżamy jeszcze bardziej, bo przegrywamy. I obniżamy. Na tym etapie dochodzą niedoświadczeni absolwenci kierunków psychologicznych i pokrewnych oraz ludzie, którzy chcą tylko trochę sobie dorobić. Więc obniżamy jeszcze bardziej. I dochodzi do tego, że konkurujecie ze sobą na poziomie 30 zł za godzinę brutto. Konkurujecie, bo ja za takie stawki nie pracuję. Ba! Ja nawet w tego typu przetargach czy zapytaniach nie biorę udziału, bo jak mam wygrać za 30 zł brutto za godzinę to mi się nie chce nawet warunków czytać czy wypełniać formularza ofertowego. Bo przez ostatnie 10 lat pracowałam na swoje nazwisko, poświęcałam się, uczyłam, rozwijałam i zdobywałam doświadczenie. I teraz nie będę się zniżać do poziomu absolwenta kierunku.

Nie daj się wykorzystywać

Zobaczcie też, jak Was wykorzystują firmy, którym użyczacie doświadczenia – sprawdzaliście kiedyś jaką stawkę dostają w umowie? Jaką cenę dają w przetargu? Na żyznej glebie funduszy unijnych powstało tysiące firm, które zarabiają kasę na projektach edukacyjnych czy doradczych (doradcze zostawmy, bo leję żal jako trener). Ostatnio przeglądałam oferty złożone na konkurs na tzw. szkolenia miękkie – 4 firmy na 20 ofert posługują się doświadczeniem tej samej osoby. Ja wiem, że jest posucha szkoleniowa, a te firmy walczą o przetrwanie (swoją drogą zobaczycie, jak wzrośnie bezrobocie od 2016 r., gdy część z tych firm po prostu padnie, bo nie będzie miało nowych projektów), chwytają każdą okazję i składają wszystko wszędzie. Ale miej na uwadze Trenerze, że te firmy w swojej ofercie do Twojej godzinowej stawki doliczają koszty utrzymania firmy. A Ty pracując sam i zbierajać na ZUS jakie masz koszty utrzymania? Czy nie byłoby prościej samemu w swoim imieniu złożyć ofertę? I większa kasa i większe szanse. Zawsze osoba indywidualna jest w stanie wygrać z firmą w takim przedmiocie zamówienia. Więc kształć się Trenerze biznesowo, bo gwarantuję, że ani firmy komercyjne, ani tym bardziej projekty unijne, nie mają przeznaczone na koszty szkolenia 23 zł brutto za godzinę. Mają znacznie więcej. A Ty przecież chcesz zarobić jak najwięcej.

Mimo wszystko trzymaj poziom – bądź jak prawdziwy trener

Trener za 23 zł brutto się nie ceni… nie ceni się, bo nie ma wiedzy… poziom wiedzy (no, plus trochę gwiazdorzenia) = poziom szkolenia … poziom szkolenia = zainteresowanie uczestników… zainteresowanie uczestników = frekwencja… a właściwie jej brak … Uczestnicy zapisują się na darmowe szkolenia bo im się wydają interesujące… jak za coś nie płacą to łatwo im z tego zrezygnować (o ile nie zrezygnują zanim się szkolenie rozpocznie, bo nie ukrywajmy, zawsze na ten czas może być coś ciekawszego) … dlatego szkolenie powinno być ciekawe i interesujące (i zdobyć uwagę i zaciekawić na tyle, żeby zostać i skorzystać dłużej niż do obiadu). Dla mnie, na moich szkoleniach, wyznacznikiem jest fakt, że nie mam czasu pójść do toalety czy na papierosa, bo Uczestnicy wcale nie chcą iść na przerwę, tylko gadają, podchodzą, pytają … hm. Może dlatego, że trzymam poziom.

Będzie jak w Biedronce, a może już jest

Trener – wyrobnik za najniższą krajową – wszyscy utyskują na to, że markety wykorzystują, że wyzyskują itp. A z drugiej strony? Przecież gdyby taki kasjer – sprzedawca (logistyk, napełniacz półek i merchandiser w jednym -ale pobocznie) nie chciał pracować za taką kasę? Wydaje Ci się pewnie, że nie miałby pracy. Może. Na pewno. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto jednak będzie pracował za te 30 zł za godzinę…

Wiesz już jaki będzie wniosek?

Możesz się domyślać. W końcu jako Trener z mega wykształceniem (czyli wiedzą?) powinieneś wiedzieć. Wniosek będzie taki: jakbyśmy wszyscy zaczęli dawać stawki na ludzkim poziomie to konkurowalibyśmy nadal na poziomie 100-200 albo więcej zł za godzinę. Dałoby się zarobić i żyć pracując kilka dni w miesiącu. A tak …. np. ja szkolę coraz mniej.

Kaśka

 

PS.

Ten tekst nie dotyczy rynku komercyjnego, który zapewne nie zniża się do poziomu unijnych przetargów. Jeśli kogoś uraziłam – przepraszam, nie miałam takiego zamiaru. Chciałam tylko wylać gorzkie żale i podzielić się refleksją. Nie hejtujcie. I dzięki, jeśli dotrwaliście do tej chwili. Trener to nie zawód. To styl życia.

Dodaj komentarz