Capsule wardrobe czyli sposób na szafę dla czasooszczędnych

capsule wardrobe

Czy capsule wardrobe brzmi dla Ciebie tajemniczo i zastanawiasz się czy to jakaś choroba czy może rodzaj materiału albo nowy pierwiastek chemiczny? Nic podobnego. To po prostu angielskie określenie spójnej szafy czyli ustrukturalizowanej, zaplanowanej z rozmysłem ilości posiadanych ubrań.

Czas

Czy mierzyliście kiedyś czas spędzany na wybieraniu ubrań? Nie, nie mówię o zakupach, bardziej mam na myśli tę sytuację, gdy stoisz przed otwartą szafą (która zazwyczaj nie jest pusta) i myślisz „nie mam się w co ubrać” lub „w co ja mam się ubrać”? Na pewno chociaż raz taka sytuacja w Twoim życiu zaistaniała.

Jak zrozumiałam na czym polega capsule wardrobe i totalnie zmieniłam swoje podejście do kwestii ubierania się

Na początku roku 2015, jak dopiero w ogóle zaczynałam z blogowaniem, odkryłam blog Kasi Kędzierskiej – pokochałam od razu za minimalizm, piękno i porady modowe w zakresie capsule wardrobe. Przez jakiś tydzień każdą wolną chwilę spędzałam chłonąc treści z bloga. Z wypiekami na twarzy. Przez sens słyszałam jak głos w mojej głowie szepce capsule wardrobe, capsule wardrobe! Odkryciem był dla mnie cały blog simplicite.pl, a szczególnie wątek modowy Szafy Minimalistki, gdyż nigdy za bardzo nie zastanawiałam się nad tym, co mam w garderobie i czego potrzebuję, a jednocześnie zaraziłam się minimalizmem jakiś czas temu.

Dotychczas nie miałam pojęcia o capsule wardrobe. I małe pojęcie ogólnie o modzie. Jak pewnie większość kobiet wchodziłam do sklepu wiedziona manekinami z wystawy i jeśli mi się coś podobało – kupowałam. Albo nagle miałam zamysł na jakąś konkretną rzecz: białą sukienkę, buty z odkrytą piętą i pożądałam tego tak bardzo, że po prostu kupowałam (i nie zastanawiałam się w ogóle, czy będę miała do czego ubrać ten zakup albo gdzie się w niego ubrać). Moja szafa była więc dość różnorodna pod względem stylów i kolorowa. Od Kasi wiele się nauczyłam przez te 7 miesięcy, a także znalazłam swój sposób na planowanie ubiorów.

Segregacja i czyszczenie szafy – podstawa nowej jakości capsule wardrobe

Z powagą i skupieniem oraz sporą dawką odwagi podeszłam do capsule wardrobe. Zrobiłam sobie z tego osobisty projekt – wyzwanie. Zgodnie z zaleceniami i wskazówkami kilka razy dokonałam selekcji. Bez żalu wyrzuciłam większość swoich ubrań, których naprawdę już nie nosiłam, a trzymałam „na wszelki wypadek” – wiecie, taki rodzaj przydasiów. Kryterium: jeśli czegoś nie nosiłam przez ostatni rok – na kupkę, jeśli czegoś nie nosiłam przez ostatnie dwa lata (lub, o zgrozo! więcej), to, co już ewidentnie nie modne (np. stare żakiety), to, co za duże lub za małe – to od razu do wora. Kupka została zapakowana na najwyższą półkę pod sufitem, bo może być tak, że jeszcze się przyda. Pozostałe rzeczy zostały wystawione na ciuszkowymianę i do przejrzenia dla chętnych – a potem reszta została wyniesiona do piwnicy i czeka na zbiórkę odzieży.

Pod sufit w szafie zawędrowały również te ubrania, które noszę okazjonalnie (weselne sukienki, bolerka itp.).

Po takiej akcji, miałam 4 półki i połowę wieszaków wolne.

Inspiracje czyli w poszukiwaniu osobistego stylu capsule wardrobe – musisz wiedzieć, czego chcesz i co do Ciebie pasuje

Muszę tu też przyznać, że Kasia zachwyciła mnie jako osoba (nawet zdecydowałam się obciąć włosy na taką fryzurę, jaką ma Kasia) – wygląd, stylizacje, zawód (bo robi to, o czym marzę od dłuższego czasu), podejście do minimalizmu. Oglądając jej stylizacje zaczęłam poszukiwać tych, które mi również odpowiadają. Zagłębiłam się w temat, zaczęłam szukać na Instagramie, Pintereście, Stylowych… Pobuszowałam trochę po innych modowych blogach – w poszukiwaniu tego, co mi się podoba i w ten sposób określiłam, co chcę mieć, jaki styl mi się podoba.

Przeanalizowałam swoje życie pod kątem capsule wardrobe. Kim jestem? Gdzie pracuję? Czym się zajmuję? Czy często wychodzę na imprezy, ze znajomymi, do cioci na imieniny? Jak wygląda mój dzień? Co robię w weekendy? Czy jestem aktywna fizycznie? Konkulzję miałam taką, że:

  1. Nie potrzebne mi już weselne sukienki.
  2. Nie wiem, po co trzymam specjalną odzież do jazdy na rowerze ( w tym sezonie jeździłam dosłownie 2 razy).
  3. Przydałaby mi się jakaś nowsza „mała czarna”.
  4. Mam stanowczo zbyt dużo ubrań, których nie noszę (34 t-shirty, 12 sukienek)
  5. Mam wystarczającą ilość ubrań zarówno do pracy na co dzień, jak i na szkolenia, na biznesowe spotkania oraz na weekendy w stylu wiejskim na działce.
  6. Te ubrania, które są za duże (a trzymam je tylko dlatego, że chciałabym uniknąć konieczności wymiany wszystkich ubrań na raz jak znów osiągnę wagę ciężką, bo kiedyś byłam chuda i jak przytyłam, to wszystkie za małe ubrania oddalam, a teraz jak znów jestem chudsza musiałam wszystko kupić od nowa) wcale nie muszą zabierać miejsca w szafie i drażnić tym, że takie fajne i adekwatne a nie mogę ich nosić.

Spędziłam też trochę czasu w sklepach przymierzając różne rzeczy i zestawiając je ze sobą, aby sprawdzić, czy dobrze wyglądam w jakimś zestawieniu, kolorze czy fasonie (takie testowanie na sobie tego, co zobaczyłam na zdjęciu, bez konieczności kupowania i popełniania błędów zakupowych). Fakt, że zajęło mi to trochę czasu, ale za to zaoszczędziłam na kupowaniu i zwracaniu ubrań. Przy okazji wyprzedaży nabyłam również kilka rzeczy, które chciałam dokompletować do mojej szafy. No i znalazłam swoje kolory!

Capsule wardrobe – czyli kompletowanie szafy na nowo

Najogólniej rzecz ujmując capsule wardrobe (wg mnie) to minimalistyczne podejście do ilości posiadanych ubrań i takie skompletowanie elementów garderoby, aby wszystko ze wszystkim (no prawie) dało się zestawić. Dzięki ćwiczeniom Kasi udało mi się po pierwsze: w miarę skompletować rzeczy pasujące do siebie, nauczyłam się robić zakupy ubraniowe, uzmysłowiłam sobie, jak kilka prostych sztuczek może ułatwić życie. W pierwszym wyzwaniu Kasi koniecznością był wybór 7 elementów garderoby (w tym buty) i kompletowanie z tych 7 elementów zestawów codziennych na 7 kolejnych dni. Bardzo się to sprawdziło – zwłaszcza w zimie, gdy należy na siebie bardzo wiele założyć (tak jest w moim przypadku) i zajmuje to o wiele więcej czasu niż w lecie (bielizna, sukienusia, butki i w drogę!).

Kolejny etap to 21 ubrań (z butami) na cały miesiąc – z jednej strony fajniejsza opcja, bo większy wybór, z drugiej strony – jednak rano znów musiałam wybierać … A w międzyczasie była zimna wiosna z upalnymi dniami – katastrofa – nie sposób na zmienną porę roku zaplanować tak, żeby wycelować w pogodę. W lecie natomiast sprawdza się to doskonale! Konieczność prania wszystkiego po użyciu i późniejszego uprasowania sprawiła, że w jakiś sposób wybór ten był jednak ograniczony, bo ciągle coś było w praniu, suszeniu lub czekało, aż mnie najdzie wena na prasowanie (co przy upałach średnio było możliwe).

Mój własny sposób na modę

Po przeanalizowaniu szafy i uzupełnieniu garderoby o rzeczy niezbędne mogę śmiało stwierdzić, że osiągnęłam samodzielny modowy sukces! Po pierwsze – mam dobre rzeczy, pasujące do siebie i dające możliwość nieskończonej ilości zestawień. Po drugie – umiem opanować kompulsywne zakupy, bo od razu się zastanawiam, do czego mi to, co akurat mnie omamiło, może pasować? Po trzecie – nie mam już potrzeby latania po sklepach, żeby sobie polatać i być może coś kupić – ta zmiana zaszła gdzieś we mnie głęboko. A jak już wiem, że potrzebuję czegoś to idę na zakupy i wiem, po co idę i jaki mam cel zakupowy. Po czwarte – mam jednolitą szafę (w zasadzie 4 kolory) + kilka sztuk (dosłownie) pojedynczych rzeczy w innych kolorach + kilka kolorowych, bardziej ekstrawaganckich dodatków (np. mam kolorową chustę, którą można nosić z bardzo różnymi kolorami ubrań bo ta kolorowość ożywia i do wszystkiego pasuje).

Co ok. pół roku, czyli na sezon zimowy (8 m-cy) i sezon letni (4 m-ce) przeglądam z ręką na sercu swoje ubrania – zniszczone wyrzucam, te, których nie noszę przeznaczam na oddanie. Przez wiele lat nagromadziłam naprawdę masę ubrań, co gorsza – dość uniwersalnych, więc nie wychodzących z mody. Ale te 7 miesięcy, kompletowanie zestawów itp. sprawiło, że wiem już, co najczęściej noszę, w czym dobrze się czuję i że więcej nie potrzebuję. Nadmiar bowiem wprowadza chaos i bałagan.

I udało mi się to bez pomocy stylistki!

Sama wymyślam sobie ułatwienia

Już nie kompletuję garderoby wg sposobów Kasi – są one świetne, jednak znudziły mi się. Ponieważ jednak jestem strasznym śpiochem, wszystko staram sobie przygotować wieczorem. Konieczność coniedzielnego wybierania 7 rzeczy zajmuje sporo czasu i stało się dla mnie obowiązkiem typu „o matko, jeszcze Capsuła dzisiaj… ufff” – po co się męczyć, skoro przestało mi to sprawiać frajdę i to na dodatek dobrowolnie? Strojenie się nie leży w mojej naturze, wprowadziłam sobie swoje sposoby oszczędzania czasu przed szafą.  Teraz wymyślam sobie taki tydzień z…. i przez cały tydzień noszę jeden rodzaj ubrań zestawiony z innymi częściami. Ranki są znacznie przyjemniejsze. A ja nie trwonię czasu gapiąc się w szafę. W końcu jestem czasooszczędna.

Przykładowe pomysły:

Sprawdzone pomysły na tydzień z...

Ok, nie wszystkie sprawdziłam 🙂 tworząc tą grafikę poniosła mnie kreatywność. Dzięki temu mam już spis na kolejne miesiące.

Oczywiście możesz sobie wymyślić swoje kategorie, adekwatne do Twojego trybu życia, specyfiki pracy, potrzeb osobistych, uwarunkowań zdrowotnych (typu alergia na wełnę itp). To tylko przykłady.

Kaśka

Dodaj komentarz