Przemiana czyli jak to jest się starzeć w rytmie slow

przemiana

Taka dzisiaj pogoda niemrawa, szaro, buro, ponuro… wzięło mnie na refleksję chyba. Taką refleksję o życiu oczywiście. Jak wygląda moja wewnętrzna przemiana w rytmie slow?

Jeszcze całkiem niedawno

Jeszcze całkiem niedawno byłam całkiem inna: pełna energii, działałam, spotykałam sie z ludźmi i lubiłam to bardzo. Lubiłam też chodzić na zakupy, gotować, miałam ogólnie więcej chęci do wszystkiego, miałam zawsze posprzątane, zrobione na czas. Chciałam być idealną żoną, matką, córką, synową, siostrą, przyjaciółką, pracownicą, trenerką… Bazowałam na MUSZĘ, na tym co powinnam, w jaki sposób, co wypada a co nie. Byłam niezłą plannerką – moja Mama mówiła, że musi się zapisać do mnie na audiencję. W poniedziałek miałam już dokładnie zaplanowany kolejny weekend, a w lutym – wakacje. Kalendarz był pełny, ale nie wiem, czy to była „pełnia życia”. Czy byłam sobą? W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie bardzo wiem, jaka naprawdę jestem – jaka jestem według siebie, po swojemu, co czuję, co mnie cieszy, co lubię. Jeszcze niedawno … i wcale nie chodzi o to, że w wakacje, które się skończyły. Przed przemianą.

Przemiana, serio?

Ta przemiana zaszła przez ostatnie 2-3 lata i zapewne miało na nią wpływ wiele rzeczy, zdarzeń, emocji. Nie chodzi o to, że mi jakoś z tym źle czy niewygodnie, po prostu widzę  jak bardzo się zmieniłam. Co więcej – naprawdę dobrze mi z tym wszystkim, jestem harmonijna, bardziej spokojna. Czy szczęśliwsza? Nie wiem, raczej nie, trudno określić szczęście, zmierzyć jego poziom, znaleźć jakieś uniwersalne parametry, które przez ten czas się nie zmieniły i można je porównać. Ale też nie mam ochoty tego zmieniać. Nie narzekam na to, jak jest i nie mam parcia na zmianę, którą „Ktosie i cosie” mi hamują. Dlaczego? Bo nie chcę. Żeby było jasne – nie obwiniam nikogo, nie mam pretensji do niczego – po prostu zdumiewa mnie to, co mi przychodzi do głowy na temat mojego obecnego życia.

Co się zmieniło? Ja. Otoczenie. Relacje z ludźmi

  1. Stałam się cyniczną egoistką i introwertyczką – życie nauczyło mnie cynizmu i nie wiary w ludzi i ich intencje, tyle razy ile się zawiodłam, naiwnie dając i nie oczekując w zamian nic a zostało to normalnie wykorzystane …. eh. Przemiana diametralna – kiedyś byłam mega ekstrawertykiem, zawierałam łatwo przyjaźnie, nawiaywałam kontakty. Nic nikomu od siebie teraz nie daję, zwłaszcza zawodowo za darmo. Czuję się z tym świetnie.
  2. Oglądając sklep z naczyniami w sieci myślę o tym, że przyjaciółce kupię(z okazji urodzin, imienin, gwiazdki…) piękne słoiki na przetwory – kiedyś nasze prezenty były bardziej szalone niż praktyczne – takie rzeczy mnie kręcą teraz
  3. Zaczęłam piec ciasto, chleb na zakwasie i robić przetwory na zimę; zwracam uwagę na to, co jemy, jakie ma konserwanty itp.
  4. Wolę nic nie robić niż wynajdować sobie dodatkowe zajęcia byle cokolwiek się działo (kiedyś nie byłam w stanie usiedzieć 15 minut nie robiąc nic)
  5. Nie zależy mi na wyglądzie – pogodziłam się z tym, że czasy wagi piórkowej odeszły w zapomnienie oraz z tym, że moja cera słabo reaguje na kontakt z kremem przeciwzmarszczkowym (z każdym kremem). Dbam o siebie ile to koniecznie i staram się nie doprowadzić do tego, abym znów miała problem z nałożeniem rano skarpet – i to jest wystarczające
  6. Pozbyłam się (albo zgubiłam?) chorobliwej ambicji i łapania zawodowo wszystkiego, co się da, zarabiania pieniędzy na wszystkie potrzeby zachcianki (fakt, uczę się teraz zejścia na niższy niż przez ostatnie lata poziom – trudne jest to) – ważne, abym miała od pierwszego do pierwszego. Pracuję tylko na jedym etacie. Ograniczyłam też nadmierne angażowanie się w bleble relacje – czyli bywanie po to, aby bywać i pogadać o niczym – wolę poleżeć z książką, pobyć w domu, a może z mężem jakiś film obejrzę, albo akurat nasza Młoda będzie coś potrzebować. Z drugiej strony pozostał mi tylko niezaspokojony głód sukcesu i wierzę, że moje biznesowe dziecko jeszcze jest w fazie inkubowania. Zawodowy sukces – ciągle szukam.
  7. Wybieram dom, rodzinę, relacje z bliskimi – zamiast latania z jednej konferencji na drugą, zamiast „kreatywnych spotkań”, kolejnych szkoleń i kursów (są webinary, materiały konferencyjne, a poza tym są kursy on-line!)
  8. Absolutnie przestałam marzyć o drugim dziecku – Młoda jest już na tyle samodzielna, że mam pewną swobodę w działaniu, mam czas, żeby się zajac hobby, żeby poczytać, żeby mieć czas dla siebie bez „ogona” i nie uwiążę się na nowo (poza tym chyba mój niewielki instynkt macierzyński przez te 11 lat zmalał jeszcze bardziej)
  9. Chcę mieć psa! (nie wiem, jaka to przemiana, ale muszę to zapisać na tej liście)
  10. Nikogo nie udaję, nie odgrywam, nie próbuję być – jestem sobą, jestem przeciętna, ale jestem szczęśliwa
  11. Dążę do minimalizmu we wszystkim
  12. Jestem emocjonalnym pustakiem – rzadko płaczę (w zasadzie bardziej z bezsilności niż z emocji), mało rzeczy mnie cieszy, emocjonuje, podnieca tak, że się nie mogę doczekać albo że będzie super (może dlatego, że niewiele sie dzieje), mało spraw mnie też doprowadza do „szału”, a irytują mnie zwykle przeważnie ludzie nie dbający o mnie jako klineta swego i sieroty/durnoty w samochodach
  13. Kiedyś uciekałam (od życia, od pustki, od obowiazków, od męczących emocji) w pracę – teraz szukam sobie szczęścia w sobie, nie uciekam już, przyjmuję to, co niesie los, oddaję się tej przemianie
  14. Nie lubię wychodzić poza swój gabinet w pracy i w ogóle z domu – lubię samotność, nie zawieram nowych przyjaźni, ograniczam bezpośrednie kontakty zawodowe (wolę sieć, telefon)
  15. Wiele rzeczy zwyczajnie odpuszczam – nadal lubię mieć czysto i porządek, ale już nie tak kompulsywnie jak kiedyś, posprzątanie nie jest dla mnie priorytetem i nie musi być co sobotę
  16. Stałam się ogrodniczką – działkowiczką; rozważam zakup kolejnej działki pod uprawę warzyw  nieopodal naszego osiedla (to już oznaka starzenia się, nie jakaś tam przemiana)
  17. Nie uszczęśliwiam ludzi na siłę (chyba, że gotuję) – daję im wybór, pozwalam żyć samodzielnie, przestałam się starać aby naprawiać błędy innych – każdy ma prawo popełnić swoje i naprawić je lub nie na swój własny sposób
  18. Żyję slow, pracuję slow, jem slow, dążę do minimalizmu, ograniczam konsumpcjonizm
  19. Akceptuję siebie i to, jaka jestem – moi bliscy jeszcze nie, chyba nie za bardzo w ogóle dostrzegają, że dzieje się we mnie przemiana, ale się przyzwyczają do tego, że nie planu i muszą sobie jakoś coś zaplanować jak chcą mieć plan – swój plan, a nie mój plan

Starzeję się

Wszystkie te zmiany i cała przemiana świadczą o tym, że najnormalniej w świecie sie starzeję. I tak mi z tym dobrze! Unikam wszelkiego rodzaju coachów i innych mentorów w zakresie przemiany: ZMIEŃ SWOJE ŻYCIE NIE MUSISZ BYĆ DOMOWĄ KOBIETĄ UCIŚNIONĄ BEZ OSOBOWOŚCI! A ja tak lubię. Nie uważam się za uciśnioną, to wszystko są moje świadome wybory, z niczego nie rezygnuję. Wydaje mi się, że to kwestia zmiany dystansu, perspektwy, spojrzenia na wiele spraw. Rewizja priorytetów, pozwolenie na dojście do głosu sercu i emocjom a nie tylko chłodnej racjonalnej kalkulacji. Przemiana (czyli zestarzałam się) przyszła cichutko i niezauważona zrobiła swoje. W głowie, w sercu, w przestrzeni. Powolna przemiana – starzenie się w rytmie slow (ok, spodobało mi się to określenie bardziej niż przemiana).

Wszyscy się starzejemy – większosć ludzi z tym walczy, ukrywa, próbuje się odmłodzić poprzez wzmożoną aktywność fizyczną, inicjatywy społeczne, kontakty towarzyskie – ok. Każdy ma na to swój własny sposób (mężczyźni mają kryzys wieku średniego i to wszystko tłumaczy) – każdy szuka siebie na nowo. Ja po prostu przestaję udawać i robię co mi się podoba!

Kaśka

Dodaj komentarz