MOJE MIEJSCE PRACY KREATYWNEJ czyli środa zapoznawcza

Chciałam Wam dzisiaj pokazać, gdzie pracuję kreatywnie. Nie chodzi o to, gdzie siedzę i piszę posty czy programy szkoleń albo przygotowuję materiały dla uczestników. Chodzi o to, gdzie wymyślam moje pomysły.
Mózg ludzki często zaskakuje nas swoimi odkrywczymi ideami w najmniej odpowiednim miejscu i czasie. Dzieje się tak dlatego, że w dużej mierze kreatywność zależy od wypoczęcia naszego mózgu. Upraszczając – mózg zbiera i analizuje dane za pośrednictwem zmysłów. A potem jak już zmagazynuje ich odpowiednio dużo, wówczas poza naszą świadomością, układa je sobie i segreguje. Ma to miejsce wówczas, gdy odpoczywa – czyli, gdy my np. relaksujemy się, medytujemy, wykonujemy pracę fizyczną, ćwiczymy, czyli – w ogóle o tym nie myślimy. Po takim odpoczynku mózg zazwyczaj sam podsuwa nam rozwiązanie. Dlatego też w niektórych krajach menedżerowie najwyższego szczebla mają w swoich gabinetach łóżka – aby mogli się „przespać z problemem”.

Aby być bardziej kreatywną ja również staram się dać maksymalnie dużo „wolnego od myślenia” czasu mojej głowie, aby sobie sama generowała odkrywcze pomysły. Najbardziej lubię ten moment, gdy coś wymyślę i adrenalina zaczyna krążyć w ciele (bo to przecież jest super pomysł).

Ostatnio przydarzyła mi się taka historia…. Kupiłam na wyprzedaży żakiet, za połowę wyprzedażowej ceny, ale był trochę za mały (stwierdziłam to już w domu, jak poprzymierzałam w różnych konfiguracjach). Nigdzie nie było w mojej okolicy o rozmiar większego. Jako osoba dość uparta i zdeterminowana w osiąganiu celów znalazłam taki sam żakiet w odpowiednim rozmiarze podczas pobytu na feriach zimowych w drugim końcu Polski. Zakupiłam, jednak już w cenie wyprzedażowej. Doszłam do wniosku, że tamten mniejszy po prostu oddam. Ale! Olśniło mnie, że w sumie wyjdzie na to, że kupiłam go za całą cenę a nie za połowę i już nie jest tak bardzo atrakcyjny cenowo. Analizowałam możliwości, nie mogłam podmienić do oddania, bo na paragonach były rozmiary. Zmartwiło mnie to strasznie. Poszłam spać strasznie zasmucona. I wiecie, co stało się potem? Następnego dnia rano, jak tylko otworzyłam oczy mój mózg podsunął mi gotowe, genialne rozwiązanie! Co więcej, udało się to zrealizować! To oczywiście banalna historia, na co dzień muszę szukać rozwiązań bardziej skomplikowanych problemów bądź kreować nowe projekty.

Wracając do miejsca, gdzie pracuję kreatywnie… no więc najlepiej jednak wychodzi mi to na powietrzu. Kiedy idę gdzieś (bez celu). Pomaga mi w tym na pewno uważność, którą ćwiczę od jakiegoś czasu (mindfulness). Zdarza mi się, gdy prowadzę auto (wtedy najbardziej lubię wymyślać, w jaki sposób poprowadzę jakieś szkolenie). Najwięcej jednak pomysłów pojawia się w mojej głowie, kiedy uprawiam działkę – kiedy kopię dołki pod nowe nasadzenia, albo grabię liście. Wysiłek fizyczny wyzwala endorfiny, a endorfiny relaksują mój mózg i wtedy on zaczyna się poważnie rozkręcać. Dobrze też mi wychodzi podczas innego hobby (tego bardziej zimowego, gdy działkowanie jest niemożliwe) – czyli dekupażowania. Miejscem mojej kreatywnej pracy w tym wypadku jest stół pomiędzy kuchnią a salonem – jestem wiec trochę w kuchni, trochę z Rodziną a w międzyczasie koncentrując się na lakierowaniu, nalepianiu, malowaniu – generuję różne pomysły.

Kaśka

Dodaj komentarz