WYBIERASZ COŚ ALBO Z CZEGOŚ REZYGNUJESZ

Jedną z wielu książek, które znacząco wpłynęły na moje życie, jest czytana przeze mnie wielokrotnie w czasach nastoletnich książka Haliny Snopkiewicz „Słoneczniki”. To, co najbardziej mi utkwiło w moim nastoletnim umyśle to cytat:

Lepiej grzeszyć, a potem żałować nić żałować, że się nie zgrzeszyło

Czyli „raz kozie śmierć”. Czasem żałujemy, że nie wybraliśmy inaczej. Ale czy żałujemy, że spróbowaliśmy? Czy bardziej żałowalibyśmy, że jednak nie podjęliśmy działania, zrezygnowaliśmy? Zawsze w życiu ponosimy konsekwencje naszych wyborów. Jednak zrobienie jest wyborem, a nie zrobienie – rezygnacją.

Jaka jest różnica? Przede wszystkim różnica tkwi w podświadomym znaczeniu każdego z tych stwierdzeń. Wybór zależy od Ciebie, wybierasz zawsze to co, dla Ciebie najlepsze, najbardziej wartościowe, pożądane. Wybierasz czasem „mniejsze zło”. Czyli podświadomość wybiera dobrze. Wybór ma podtekst pozytywny.

Natomiast w kwestii rezygnowania, zawsze myślisz w sposób nacechowany negatywnie. Samo sformułowanie „rezygnacja” oznacza utratę. Utratę czegoś dobrego, fajnego, pozytywnego.

Gdzie leży granica? Tam, gdzie większość naszych granic – czyli w naszej świadomości. W naszej postawie. W naszym rozumieniu rzeczywistości.

Ponieważ życie kusi nas wieloma opcjami, a my chcemy jak najwięcej poznać, doświadczyć i „zaliczyć” nie lubimy z niczego rezygnować. Nasz świat jest pełen pokus, bombarduje nas z każdej strony bodźcami, nowymi perspektywami, wyzwaniami. Oferuje nam wiele atrakcji, wydarzeń, szans, obiecuje lepiej i więcej, i z tego całego koszyka życiowych produktów chcemy brać wszystko, garściami, byle się pokazać, przeżyć bardziej, byle mieć więcej postów na Fejsie, więcej zdjęć na Instagramie, w końcu YOLO. Chcemy być też bardziej niż inni, mieć więcej. Ale … doba ma tylko 24 godziny, a urlop (w najlepszym optymalnym przypadku) dwa tygodnie. Fizycznie nie ma możliwości wziąć wszystkiego. Konsumpcjonizm sprawia też, że za produkty oferowane przez życie trzeba często płacić, a to znaczy, ze trzeba na to zarobić, a to oznacza, że pracujemy – czasem 10 czasem 12 godzin dziennie, czasem 300 godzin miesięcznie – również w święta, weekendy, urlop.

Biorąc wszystko pozbawiamy się czasu na odpoczynek, na refleksję. Jesteśmy w ciągłym pędzie, będąc wszędzie choćby na chwilę, co z kolei sprawia, że tak naprawdę nigdzie nie jesteśmy na 100% tu i teraz. Nie potrafimy doświadczyć stanu flow, przepływu, mindfulness. Będąc w jakimś miejscu trwamy wspomnieniem w miejscu, gdzie byliśmy chwilę temu, albo żyjemy już przyszłością w miejscu, do którego zmierzamy. Wcale nie chcemy przeżywać tego co tu i teraz, chcemy to odhaczyć, zaliczyć, mieć z głowy, zrobić selfie, wrzucić do sieci, i gnać dalej. Pokazać się na imprezie, zaspokoić roszczenia dzieci lub rodziców albo przełożonych. Kolekcjonujemy rzeczy, zdarzenia, gadżety, znajomych, certyfikaty, kursy, doświadczenia. Wolimy mieć niż być. Czy jest w tym czas na wybór? Czy raczej rezygnujemy?

Pomyśl, jak byłoby miło, gdybyś już nigdy nie rezygnował/a a zawsze wybierał/a. Wbrew pozorom, wcale nie jest to trudne. Komfort mojego życia znacznie się zwiększył, gdy zaczęłam wybierać, zamiast rezygnować.

Zastanów się przez chwilę, jaka była ostatnia rzecz, z której zrezygnowałaś/ zrezygnowałeś. Buty? Torebka? Film w kinie? Nadgodziny? Kawałek pizzy? Piwo ze znajomymi? A dlaczego to zrobiłaś / zrobiłeś? Czy nie po to, aby coś zyskać? Np. brak wyrzutów sumienia, odłożenie pieniędzy na lokatę? Święty spokój, brak wymówek? Zdrowsze życie? To ważne, jakie są przyczyny rezygnacji, bo one tworzą perspektywę, w jakiej wewnętrznie postrzegamy naszą decyzję. Jeśli z czegoś rezygnujesz jest Ci zazwyczaj z tego powodu smutno, martwisz się podjętą decyzją, myślisz, co byłoby gdybym jednak nie zrezygnował/a, żałujesz, analizujesz, co tracisz. Ale jeśli coś wybierasz, to masz poczucie dobrze wypełnionego obowiązku, sprostania odpowiedzialności, wyzwaniom, poczucie dobrze podjętej decyzji. A teraz odpowiedz sobie na pytanie: co ostatnio wybrałaś/wybrałeś? Pewnie nic teraz nie przychodzi Ci do głowy.

No i jak? Czy tak nie lepiej? Czy nie wolisz wybierać niż rezygnować? Czy nie lepiej powiedzieć: wybieram zdrowe, lekkie życie, niż: rezygnuję z tego kawałka kurczaka?

To bardzo miłe i pozytywne uczucie. Wystarczy pomyśleć przez chwilę, co zyskasz, gdy wybierzesz opcję drugą? Co będzie pozytywnego w tym, że wybierzesz opcję drugą? Jakie korzyści Ci to przyniesie? Wystarczy rozpatrzeć decyzję w kontekście korzyści i pozytywnych konsekwencji, a nie rozpatrywać ją w aspektach: strat i bólu. Nie myśl o tym, co Cię ominie, co tracisz, jakie będą negatywne skutki. Pomyśl o tym, co zyskasz, co będzie dobrego, jak będziesz się (pozytywnie) czuła. Zazwyczaj, gdy mamy podjąć decyzję pomiędzy opcją A i opcją B to dlatego, że te opcje się różnią. Każda z nich ma stronę pozytywną i negatywną, niesie za sobą jakieś skutki czy konsekwencje. Jeśli zrobisz A to nie zrobisz B. Opcje, w których rozpatrujesz decyzję, mają zatem wpływ na samopoczucie i ogólny kontekst.

Wracając do cytatu: żałujemy, jeśli z czegoś rezygnujemy, czegoś nie zrobimy, bo wtedy coś stracimy, nie doświadczymy. A jeśli coś wybieramy? Raczej nie żałujemy, że spróbowaliśmy, że coś zrobiliśmy. Czegoś doświadczamy. Możemy jedynie ponosić takie lub inne konsekwencje. Ewentualnie. Jakbyśmy nie spróbowali, to byśmy nie wiedzieli, jak to jest. Mamy wrażenie, że wybieramy dobrze?

Jakie są Twoje wybory? Czy częściej wybierasz, czy rezygnujesz?

Podzielisz się swoimi doświadczeniami w komentarzu?

Kaśka